byłem dwa dni temu na pokazie przedpremierowym. film średni, nie za bardzo widzę go jako opowieść o miłości, więcej w nim polityki jeśli tak można nazwać ówczesne działania władców. miłośc między kochankami pokazanagłwnie na płaszczyźnie fizycznej, zbyt dużo za szybkich zwrtów akcji przy pominięciu niektórych faktów siążko - legendowych, przy czym zakończenie to juz lekka przesada jak dla mnie (sprawa smierci, grobu, kto obejzy bedzie wiedzial). a rozwalily mnie dwie sceny:
1) Tristan ginie od trucizny Morhołta, zostaje wysłany w morze w łodzi obłożonej płanącymi gałęźmi, wszystko się spala, a on nie ma nawet obsmolonego ubrania, , ani jedengo stopionego włosa! spazm. Tristan dobija do brzegu Irlandii dryfując, odpoczywa na lądzie kilka dni, gdy wtedy dopiero dopływa z użyxiem wioseł ocalała grupa Irlandczyków, którzy wyruszyli mniej więcej w tym samym czasie może ja tu sie czepiam za bardzo, ale to mnie rozśmieszyło..)
2) pod koniec filmu Tristan trafiony mieczem w serce po klingę walczy jescze kilka minut...
co o tym sądzicie?